Aktualności
Środa, 28 września 2022 23:34
Egzaminator usłyszał wyrok
Sąd Rejonowy w Nowym Targu ogłosił dziś wyrok w sprawie śmiertelnego wypadku podczas egzaminu na prawo jazdy, na torach kolejowych w Szaflarach w 2018 roku, w którym zginęła 18-letnia kursantka. Sąd uznał egzaminatora winnym tragedii.
Edward R. został skazany na 1 rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok jest nieprawomocny. Wypadek miał miejsce 23 sierpnia 2018 roku o godz. 11:17 na przejeździe kolejowo-drogowym kategorii „D” w Szaflarach. 18-letnia Andżelika zdawała egzamin państwowy na prawo jazdy. Podczas przejazdu przez tory w samochód egzaminacyjny wjechał pociąg. Dziewczyna zginęła na miejscu. Z samochodu zdążył wysiąść egzaminator Edward R.
Sąd podtrzymał oskarżenie prokuratury, zdaniem której Edward R. nie dopełnił swoich obowiązków, przez co doszło do tragicznego wypadku. Obronna żądała uniewinnienia. Poniżej publikujemy pełną treść wyroku.
Sędzia Sławomir Biskup orzekł: - Sąd wymierza karę 1 roku i 6-ciu miesięcy pozbawienia wolności. Zalicza oskarżonemu Edwardowi R. okres jego zatrzymania od 27 sierpnia 2018 roku godz. 17 do dnia 28 sierpnia 2018 roku godz. 14.55. Orzeka wobec oskarżonego Edwarda R. środki karne w postaci zakazu wykonywania zawodu instruktora jazdy i zawodu egzaminatora prawa jazdy na okres pięciu lat. Orzeka wobec oskarżonego środek karny w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres dwóch lat zaliczając okres zatrzymania jego prawa jazdy od 28 sierpnia 2018 roku do dnia 6 lipca 2020 roku. Orzeka zapłatę od oskarżonego na rzecz pokrzywdzonych Stanisława P., Grażyny P. i Damiana P. nawiązek w kwotach po 50 tys. zł. Zasądza od oskarżonego Edwarda R. na rzecz oskarżyciela posiłkowego Damiana P. kwotę 22 632,33 zł tytułem ustanowienia pełnomocnika z wyboru. Zasądza od oskarżonego Edwarda R. na rzecz Skarbu Państwa tytułem kosztów sądowych łączną kwotę 22 132,27 zł w tym 300 zł tytułem opłaty za wymierzoną karę - mówił na sali rozpraw sędzia prowadzący sprawę.
Pomoc egzaminatora była niewystarczająca. Powinien “wypchnąć, wysiąść i wyciągnąć z tego samochodu”
Sędzia zmienił treść oskarżenia prokuratora w związku z nagraniem, na którym ujawniono, że egzaminator Edward R. wydał polecenie, aby egzaminowana Andżelika opuściła pojazd.
- Jeżeli chodzi o nieudzielenie pomocy, to sąd dokonał tutaj modyfikacji czynu zarzucanego oskarżonemu. Sąd uznał odmiennie niż prokurator, posiłkując się ekspertyzą instytutu, że oskarżony jednak polecenie "wysiadaj" wydał. Nie sposób powiedzieć, czy oskarżona to polecenie słyszała, bo do wychwycenia tego potrzebna była aparatura specjalistyczna. Nie można też zakładać, że egzaminowana była w takim stanie psychicznym, że nawet gdyby oskarżony to krzyknął, ona by się do tego dostosowała. Musimy wiedzieć, że egzaminowana była wtedy w olbrzymim stresie. Podchodziła już któryś raz z rzędu do egzaminu praktycznego. Stanęła na torach. Wydaje się, że już wtedy zdawała sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Jeżeli chodzi o zachowanie samego oskarżonego, to polecenie “wysiadaj” padło, natomiast ta sytuacja samochodu nauki jazdy stojącego na torach, nadjeżdżający skład, to nie jest czas, ani miejsce, by wymagać od oskarżonego, by instruował, pouczał jak uruchomić silnik. To miejsce było, żeby tylko działać. Wysiadaj, wypchnąć, wysiąść i wyciągnąć z tego samochodu. To sąd zarzuca oskarżonemu, że tak nie postąpił, że nie działał, a był na to czas i mógł tak zadziałać - mówił sędzia Sławomir Biskup.
Egzaminator do momentu wypadku cieszył się nieposzlakowaną opinią. Sąd orzekł większą karę zadośćuczynienia, jednak zmniejszył wyrok pozbawienia wolności.
Sąd wymierzył karę oskarżonemu za nieumyślne przestępstwo spowodowania wypadku drogowego. - Nikt nie chciał tego co się stało. Sąd wymierzył karę roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Z jednej strony jest to kara, której ustawodawca dzisiaj nie pozwala warunkowo zawiesić, więc jest to kara do realnego odbycia, a z drugiej strony należy też pamiętać, że sąd to brał pod uwagę, że oskarżony do 23 sierpnia 2018 roku był osobą o nieposzlakowanej opinii. Już pomijam to, że był osobą niekaraną. Prowadzi ustabilizowany tryb życia. Po tej dacie i w trakcie procesu prowadzi ustabilizowany tryb życia. Samo to zdarzenie było czymś incydentalnym. Nieumyślnym spowodowaniem wypadku drogowego, ale skutek tego wypadku czyli śmierć egzaminowanej powoduje, że kara jednego roku i sześciu miesięcy zdaniem sądu jest tu sprawiedliwa - tłumaczył wyrok sędzia. - Sąd orzekł trzy nawiązki. Na ojca, matkę i brata zmarłej Andżeliki w kwotach po 50 tys. zł. Wyliczenie stosownego zadośćuczynienia w procesie karnym jest niezmiernie utrudnione. Sąd w procesie karnym zajmuje się innymi okolicznościami. Sąd nie miał wystarczającego rozeznania jaka kwota zadośćuczynienia byłaby stosowna. Stąd ustawodawca dał możliwość zastępczego wymierzenia nawiązki. Z tej możliwości sąd skorzystał. Wymierzył nawiązki. Stosowne przepisy Kodeksu Karnego pozwalają jeżeli osoby uznają, że kwota ta jest zbyt niska, osoby te mają prawo do dochodzenia roszczeń z tytułu zadośćuczynienia na drodze odrębnego, cywilnego procesu - dodał.
Nie wiadomo, kto nacisnął pedał hamulca na torowisku
W trakcie krótkiego uzasadnienia ustnego wyroku sędzia zaznaczył, że nie wiadomo kto tak naprawdę wyhamował pojazd zatrzymując go na przejeździe kolejowym. Mogła to być egzaminowana, egzaminator, a nawet oboje na raz.
- Z nieznanych powodów samochód kierowany przez egzaminowaną zatrzymał się na torach. Sąd nie ustalił co było przyczyną tego, że samochód zatrzymał się na torach i kto nacisnął pedał hamulca. Biegli z instytutu ekspertyz sądowych analizowali odgłosy mechanizmu pojazdu. Ich opinia jest tego rodzaju, że zarówno mógł to być odgłos pedału hamulca egzaminowanej, hamulca egzaminatora, a także mógł to być odgłos tych dwóch mechanizmów równocześnie - informuje sędzia Sławomir Biskup.
Egzaminator powinien słyszeć sygnał pociągu, bo miał uchylone okno
- Oskarżony jak wyjaśniał w procesie, jechał przy opuszczonej prawej szybie. W samochodzie panowała cisza. Nie był włączony żaden odbiornik i żadnego sygnału ostrzegawczego nie słyszał. W aktach sprawy jest dowód zeznania świadka, który obserwował całe to zdarzenie stojąc po przeciwnej stronie przejazdu. Świadek ten zeznał, że nie widział nadjeżdżającego od strony Nowego Targu pociągu, jednak usłyszał sygnał ostrzegawczy tego pociągu. Świadek zatrzymał pojazd przed przejazdem i siedząc w pojeździe zauważył, że z naprzeciwka nadjeżdża pojazd nauki jazdy, który pomimo tego sygnału kontynuuje jazdę i wjeżdża na tory, na których się zatrzymuje - opisuje sytuację sprzed 4 lat sędzia.
Egzaminator powinien skorzystać z pedału hamulca i zatrzymać pojazd przed torami
Zdaniem oskarżonego uczynił on wszystko by nie dopuścić do tego co się stało. Sąd doszedł do innego wniosku. Sąd uznał, że oskarżony niezasadnie odstąpił od wyhamowywania pojazdu przed torami widząc wcześniej wyraźnie, że egzaminowana zignorowała znak STOP. Oskarżony uczynił to, zdaniem sądu, absolutnie niezasadnie. Wcześniej wyjaśniał, że egzaminowana jadąc popełniła szereg błędów. Dlatego sąd uznał, że oskarżony nie miał prawa obdarzyć takim zaufaniem egzaminowanej po zignorowaniu przez nią tak zasadniczego znaku jak znak STOP - uzasadniał wyrok sędzia. - Oskarżony od początku nie przyznawał się do winy za zarzucane mu przestępstwo. To oskarżony wybrał trasę przejazdu, a że odrębne przepisy zobowiązywały go do tego by trasa taka uwzględniała przejazd przez torowisko, mając do dyspozycji dwa w pobliżu Nowego Targu, wybrał dla egzaminowanej torowisko w Zaskalu. Jak wyjaśnił przejazd ten i samo torowisko znał dobrze. Był tam wielokrotnie. Wyjaśnił też, że nie zareagował początkowo na zignorowanie przez egzaminowaną znaku drogowego B20, popularnego STOP przed niestrzeżonym przejazdem, bo liczył na to, że egzaminowana przed samym przejazdem jednak się zatrzyma. Jak wyjaśnił, chciał dać jej szansę, by jednak zastosowała się do przepisów ruchu drogowego - mówi sędzia.
Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca zapowiada apelację. Sędzia zwrócił uwagę na przedłużający się proces ze względu na ekspertyzy, których domagała się obrona.
- Nie zgadzamy się w sposób fundamentalny z ustaleniami sądu pierwszej instancji. Będzie oczywiście złożony wniosek o uzasadnienie pisemne tego wyroku. Wniosek taki jest nazywany również zapowiedzią apelacji i po otrzymaniu tego uzasadnienia będziemy wnosić apelację od tego wyroku - zaznacza adwokat Władysław Pociej, obrońca oskarżonego.
Apelacji nie wyklucza także prokurator. Przypominamy, że prokurator wnioskował o 3 lata pozbawienia wolności dla oskarżonego.
ms/
komentarze