Aktualności
Poniedziałek, 20 października 2014 10:23
KRAKÓW. Pół roku więzienia dla Mariusza M. za składanie fałszywych zeznań
Po raz pierwszy sąd stwierdził, że ofiara porachunków pseudokibiców nie może decydować co jest ważne dla organów ścigania, a co nie. Oskarżony milczał na temat sprawców pobicia, a to niedopuszczalne chronienie interesów środowiska, z którym jest związany.
30-letni Mariusz M. to znany w środowisku lider bojówek Cracovii. 10 lipca 2012 r. jechał oplem ul. Sebastiana. Nagle podjechał volkswagen transporter. Wybiegło z niego kilku zamaskowanych mężczyzn. Kijami baseballowymi wybili boczne szyby w jego aucie, uszkodzili przednią szybę i karoserię. Wyciągnęli siłą Szoguna, bili i kopali go po całym ciele, cięli maczetami po nogach. Mariusz M. doznał ran ciętych podudzia, rąk, miał złamaną kość pięty. Ratował się ucieczką do pobliskiej pizzerii. Poprosił o karetkę i trafił do szpitala. Przesłuchany Szogun zaprzeczał, by ktoś zniszczył mu auto, choć uszkodzenia widać było gołym okiem. Na policji mówił, że obrażenia ma, bo się przewrócił, gdy szedł na lody. Potem twierdził, że rana na pięcie wzięła się stąd, że trampkiem nadepnął na rozbite szkło z butelki.
- Te wersje to kpiny z wymiaru sprawiedliwości - stwierdziła sędzia Rokosz. Jej zdaniem oskarżony nie tyle chronił siebie, ale wewnętrzne interesy swojego środowiska.
/ab
komentarze